sobota, 30 kwietnia 2016

Rozdział 2

     Chłopak uśmiechnął się tylko i skinął głową. Jak dobrze, że nie musiałam ściskać jego ręki. Dłonie miałam tak spocone ze stresu, że byłaby to nie lada kompromitacja. Nie wiedziałam, dlaczego Edward wywołuje we mnie takie emocje. Był przecież zwykłym chłopakiem. Nic specjalnego.
- Wolę Ed - dodał z nieśmiałym uśmiechem.
- A ja Eli - zachichotałam nerwowo. Jeju, ale byłam zestresowana.
     Dzwonek był dla mnie wybawieniem. Zadzwonił nagle, aż podskoczyłam. Lekcja biologii miała się zacząć lada chwila.
- Lecę, mam teraz chemię - westchnął chłopak. - Miło było poznać. Do zobaczenia.
I już go nie było.

***

    Na biologii siedziałam z Michaelem. Chłopak gadał jak najęty, a ja tylko potakiwałam, starając się robić notatki. Zawsze byłam dobrą uczennicą i nie chciałam, żeby w Layville się to zmieniło.
    Nie byłam pewna czy mogę nazwać Michaela swoim przyjacielem. Właściwie znałam tylko jego imię, nic więcej. Wzbudzał jednak moją sympatię, przy nim czułam się inna, a moja nieśmiałość niemal się ulatniała.
    Następną lekcją był WF. Musiałam przenieść się do sektora D, gdzie znajdowały się sale gimnastyczne. Spośród osób z mojej grupy nie znałam nikogo, dlatego lekcję spędziłam w milczeniu, a dokładnie na biegu na kilometr. Zauważyłam, że miałam o wiele gorszą kondycję niż pozostałe dziewczyny. To pewnie wina mieszkania w Nowym Jorku i spędzania całych dni w pokoju.
   Później był angielski. Sektor C, gdzie mieściły się wszystkie pracownie językowe, najbardziej przypadł mi do gustu. Znajdowała się tu też biblioteka, w której spędziłam całą przerwę, z Michaelem u boku, trajkoczącego cały czas o czym tylko się dało. Ed zniknął.
   Podczas lekcji angielskiego obok mnie usiadła dziewczyna. Była prześliczna. Jej proste włosy w kolorze czekolady opadały na opalone ramiona. Miała delikatną twarz i wielkie zielone oczy.
- Jestem Stella - przedstawiła się. - Wszyscy cię obserwują jakbyś była kosmitką. I nie garb się, bo wyglądasz jak stara baba.
    Po tych słowach zrozumiałam, że ja i Stella zostaniemy przyjaciółkami. Nie zamieniłyśmy co prawda wiele zdań, ale zdecydowanie przypadła mi do gustu.
     Kiedy zadzwonił dzwonek, złapała mnie za ramię.
- Teraz lunch. Siadamy razem? - wbiła we mnie swoje zielone spojrzenie. Jej oczy były tak wielkie, że momentami wręcz przerażały.
- Chętnie, ale siedzę z Michaelem - wyjaśniłam. Miałam wielką ochotę usiąść ze Stellą, ale wiedziałam, że nie mogę zostawić swojego przyjaciela (czy kim on był) na lodzie.
- Jakim? - dziewczyna pytająco uniosła brew.
    Właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że nawet nie znam jego nazwiska. Głupio mi się zrobiło, ale musiałam jakoś z tego wybrnąć.
- No ten z długimi włosami... - zaczęłam. W oddali widziałam już jego sylwetkę zbliżającą się w moją stronę. Pomachał mi, ale ja nie odmachałam.
- Michael Crisp! - pisnęła Stella. - To ciacho. Tylu dziewczynom się podoba..... Jesteście razem?
- Coooo?! Nie, no coś ty! - oblałam się rumieńcem. - Skąd ten pomysł?
- Jaki pomysł? - spytał Michael, który właśnie się pojawił. - Hej, Stephanie - uśmiechnął się.
- Stella - poprawiła go dziewczyna, lekko zawiedziona.
- Było blisko - wzruszył ramionami i spojrzał na mnie - Idziemy jeść? Padam z głodu.
    Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że Michael faktycznie jest bardzo przystojny. Wysoki, bardzo dobrze zbudowany. Jego kości policzkowe znakomicie podkreślały twarz. Był naprawdę niezły.
- Umm... Czy Stella może zjeść z nami? - zapytałam, posyłając przyjaciółce porozumiewawcze spojrzenie. Jej oczy zdawały się mówić "wow, dziękuję, usiądę z największym ciachem w szkole!".
- Jasne - uśmiechnął się sztucznie i ruszył w stronę stołówki. Również ona znajdowała się w sektorze C.

***

- A tak w ogóle, gdzie Edward? - spytałam, nie mogąc się powstrzymać.
- Nie jada w stołówce - odpowiedział Michael z pełnymi ustami. Typowy facet.
- Jak to? - spytałam zaintrygowana.
- Nie wiem, ma jakieś tajne miejsca - zaśmiał się chłopak. - A co? Wpadł ci w oko?
- Nie. Nie! - oblałam się rumieńcem, nabijając frytkę na widelec. - Po prostu... Myślałam, że się przyjaźnicie.
- Tak trochę. Ale on jest z innej planety! Dziwoląg, żyje we własnym świecie - Michael wyglądał tak śmiesznie gestykulując rękoma, że mimowolnie się zaśmiałam. - No co?

***

     Po lunchu był hiszpański, na który też chodziłam z Michaelem. Mieszkając w Nowym Jorku byłam najlepsza z tego przedmiotu, jednak teraz chłopak bił mnie na głowę! Mówił po hiszpańsku jak w ojczystym języku. Tak dobrze było mieć go obok siebie w ławce.
     Wiele dziewczyn rzucało tęskne spojrzenia w naszą stronę. Dopiero zrozumiałam, jak bardzo chciały być na moim miejscu. Jednak Michael zdawał się w ogóle tym nie przejmować.
     Przedostatnia lekcja to geografia. Tam zagadał do mnie niejaki Frank, jednak nie wydawał się dobrym kompanem. Odmruczałam mu coś w odpowiedzi i więcej się do siebie nie odzywaliśmy. I tak minęła lekcja i kolejna przerwa. Cały dzień, a Edwarda nigdzie. Nie wiedziałam, czym mnie tak zaintrygował. Wydawał się być takim samym introwertykiem jak ja.
    Na przerwie przed muzyką, ostatnią lekcją, wyszliśmy z Michaelem na dwór. Pogoda była tak piękna, że niemal wszyscy uczniowie rozsiedli się na kocach na trawie obok dziedzińca. Uroki wsi. W Nowym Jorku by to nie przeszło.
- No i twój pierwszy dzień w szkole dobiega końca. Jak się podobało? - spytał chłopak, przymykając oczy. Promienie słońca sprawiały, że jego twarz nieco połyskiwała, a delikatny wiatr kołysał jego włosami.
- Całkiem dobrze - odpowiedziałam szczerze. - Myślałam, że będzie o wiele gorzej!
- No widzisz, mapka się przydała? - zaśmiał się; widocznie zrozumiał jak głupim pomysłem było drukowanie mapy szkoły dla nowej uczennicy.
- Taaa - wybuchnęłam śmiechem. - Tak w ogóle, gdzie mieszkasz?
- W zupełnie innej części miasteczka niż ty - odparł. - Znaczy..... wiesz, ludzie dużo mówią - dodał zmieszany, kiedy zauważył jak wybałuszam oczy na wiadomość, że wie gdzie mieszkam. - Niedaleko kościoła.
- No to chyba przyda mi się mapa miasteczka - zażartowałam.
- Da się zrobić.
     Przez chwilę siedziałam na kocu, wystawiając twarz do słońca. Lato powoli się kończyło. Trzeba było nacieszyć się ostatnimi chwilami ciepła. Do mojej głowy znów wkradł się Edward. Co teraz robił? Czy też siedział na którymś kocu? A może czytał? Ciekawe, gdzie mieszka....
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - spytał Michael, trącając mnie w ramię. Drgnęłam.
- Eee... Coś mówiłeś? - zmieszałam się. Ed znów opuścił moje myśli.
- Pytałem, czy podasz Facebooka - westchnął zniecierpliwiony. - Jakoś muszę się z tobą kontaktować.
- Umm... Nie mam - odpowiedziałam. To była prawda. Nie miałam Facebooka, Twittera, niczego. Nie było mi to potrzebne bo i tak nie miałam znajomych.
- Co?! Nie masz Facebooka? - Michael ewidentnie mi nie dowierzał. - Jakim cudem? Dziewczyna z Nowego Jorku..... 
- No wiesz, nie miałam żadnych przyjaciół...
- Nie wierzę ci. Zresztą, nieważne - podniósł się energicznie. - Założę ci konto. Jutro. Pasuje ci? U mnie czy u ciebie?
- Yyyy... nie wiem - ta ilość pytań mnie przytłaczała. - Jak chcesz.
- Proponuję u ciebie - uśmiechnął się i pomógł mi wstać. Złożył koc. Zadzwonił dzwonek. - A chociaż numer telefonu?
- Coś mam - zaśmiałam się. Wyjęłam z torebki telefon.
- Wooow, co to za przedpotopowy wynalazek? Nie mów, że to telefon! - Michael wskazał moją cegiełkę i pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Z telefonu też mało korzystałam - wyznałam patrząc, jak chłopak wstukuje w moją komórkę numer. Ruszyliśmy korytarzem - ja na muzykę, on na historię.

***

     Weszłam do klasy po dzwonku, jednak nauczyciela jeszcze nie było. Pracownia muzyczna wyglądała niesamowicie. Wszędzie stały instrumenty muzyczne. Wszędzie. Nie było ławek, tylko gdzieniegdzie krzesła. Niemal wszyscy uczniowie kłębili się wokół okna, spoglądając tęsknie w kierunku bramy szkolnej, inni siedzieli na podłodze. Ja również zdecydowałam się usiąść, wybrałam jednak bardziej odizolowane miejsce. Oparłam się o dużą szafę, a głowę przyłożyłam do zimnego kaloryfera. Wszyscy się na mnie gapili. Chciałam zniknąć.
     Do klasy weszła kobieta. Miała czarne szpilki, prążkowane rajstopy i spódniczkę mini. Oprócz tego opinający się sweterek. Była bardzo młoda, przed trzydziestką. Ładna.
- Witam was wszystkich. Mam na imię Jessica Lowest i będę was uczyć muzyki, tak jak w zeszłym roku. Nie mamy czasu na przedstawianie się nawzajem, więc zacznijmy lekcję od przydzielania instrumentu na dzisiaj....
     Nie wiem, dlaczego zdecydowałam się na muzykę. Może z powodu mojej miłości do Chopina, Mozarta, Beethovena i innych twórców muzyki klasycznej. Jedyny instrument na którym potrafię grać to fortepian. Albo raczej potrafiłam. Kiedy miałam dwanaście lat moi rodzice sprzedali instrument, aby spłacić kredyt za mieszkanie babci. I od tego czasu nie grałam.
     Poczułam, jak telefon w mojej kieszeni wibruje. Dawno tego nie czułam. Jedyne wiadomości, które dostawałam to reklamy od operatora i od czasu do czasu od rodziców. Ale bardzo rzadko. Zaintrygowana odczytałam wiadomość.

Mam nadzieję, że nie umierasz z nudów, bo ja tak. Pan Chester przynudza tak bardzo, że chyba wszyscy śpią. Spotkajmy się przy bramie, odprowadzę cię kawałek. M

    Uśmiechnęłam się. Michael naprawdę był moim przyjacielem. Czułam, że dzięki niemu ten rok będzie inny niż poprzednie. Jutro ma mi założyć facebooka...,. Przecież nawet nikt mnie nie doda! Nie mam znajomych, nie wiem po co mi coś takiego...
    Tak czy siak wiedziałam, że chłopak jest świetnym kumplem. Zabrałam się za wystukiwanie odpowiedzi, gdy nagle drzwi sali otworzyły się. Podniosłam wzrok i zaniemówiłam.
W drzwiach stał Edward z gitarą w ręku.

- Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie.

1 komentarz:

  1. Jeju to mi się tak podoba. Twoje opowiadanie jest w 100% w moim guście. Akcja dopiero się rozkręca. Jestem ciekawa co będzie dalej. Mam nadzieję że napiszesz blog do końca a nie że będzie przerwany czy co. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń